A ja między innymi zapamiętałam jak Marcinek „czytał” mi bajkę o koniu z rozwianą grzywą. Ponieważ był malutki, a treść była poważna, to śmiesznie to brzmiało w ustach dzieciątka. Książka była duża i gruba, a on większość bajek znał na pamięć. „Czytając” po jakimś czasie trochę się popisywał i wśród śmichów i chichów wychodziło mu „kuń z rozwianom grzywą”, co go jeszcze bardziej śmieszyło – radocha była na całego.
c. Marysia