Lidia Nepelska – ciocia Marcina odeszła

Lida portretLida odeszła 18 września 2013 roku wczesnym porankiem. Była po długiej i ciężkiej walce z chorobą nowotworową.

Jednym z największych ostatnich pragnień jakie miała była obecność na Mszy Świętej w 1-szą rocznicę wypadku Marcina. Sama nie była w stanie wyjść na Wiktorówki. Pomogli TOPR-owcy.

Była i modliła się za Marcina. Teraz są już razem. Módlmy się za nich oboje.

Informacja o pogrzebie2013-09-19_Klepsydra

2013-09-19_KlepsydraZobacz ich kilka wspólnych zdjęć z przeszłości:

Kret – Marcin, jak go nie nazywam

Magda ostatnio powiedziała mi, że musi nadejść odpowiednia chwila (może właśnie dla mnie taka jak ta) i po prostu człowiek chce się podzielić swoimi wspomnieniami.

Wiem, że wszyscy bardzo dobrze znaliście Marcina, ale dla mnie był wyjątkowym człowiekiem. Razem z Krzysiem Nawrockim dodali mi i mojej rodzinie wiele sił w najtrudniejszych chwilach naszego życia. Sajka, nasza córka, miała wypadek w skałach. Złamała łopatkę i miała niewielkie obrażenia głowy, przez które nie mogła wstawać przez tydzień ze szpitalnego łóżka. Cały ten ciężki okres wspominam z wielką pokorą i jednocześnie radością, że nasze dziecko ma szczęście mieć takich przyjaciół. Gdy wchodzili na salę w szpitalu Kret mówił „wstawaj Laska, nie udawaj”, do tej pory pamiętam ten uśmiech na jej twarzy (pomimo całego cierpienia, jakie musiała odczuwać). Nie tylko wtedy, ale codziennie nasze dziecko mogło liczyć na wsparcie przyjaciół, którymi chłopaki niewątpliwie dla niej są.

Sajka miłość do gór miała wpojoną od dziecka, ale znalazła przyjaciół, którzy tą pasję podzielają… i tak się zaczęło. Dalej… Wyżej… Głębiej… To było dla nas trudne, kiedyś mieliśmy ją pod naszą pieczą, a teraz przekazaliśmy ją pod pieczę przyjaciół, którzy się nią opiekowali. Mimo to zawsze byliśmy spokojni, wiedzieliśmy, że jest pod dobrymi skrzydłami.

Po wypadku Sajki mieliśmy wiele wątpliwości czy powinna się wspinać, chodzić po górach, ale jak można odebrać jej to, co tak kocha. I tu znowu Kret i Krzysiek się pojawiali, bardzo troskliwi i cierpliwi. Powoli pomogli jej stanąć na nogach i znów dalej… wyżej… głębiej… I ta jej radość w oczach, gdy wracała z pierwszych po wypadku wypraw. Gdy opowiadała o drogach, które zrobili, pokazywała topo i zdjęcia.

Dla mnie zawsze oni, wszyscy razem, stanowią grupę PRZYJACIÓŁ, którzy opiekują się sobą nawzajem. Może kiedyś ich drogi by się rozeszły, ale znając życie umawialiby się raz na jakiś czas na wspólną wyprawę. Mam nadzieję, że Wasza PRZYJAŹŃ przetrwa.

Do dziś żałuję, że nie pojechałam z Wami do jaskiń na Węgry. Malowałam i stwierdziłam, że jeszcze nie raz będzie okazja – nieprawda, może nie być następnej. To na zawsze zostaje w sercu.

Kret był osobą bardzo ciepłą, cierpliwą, kochającą góry, której można powierzyć swoje najukochańsze dziedzictwo… córkę. To wspaniałe, że mieliśmy możliwość, aby go poznać.

Podpisuję się pod słowami Magdy opisującymi Marcina. Był wspaniałym przyjacielem. Dla mnie kimś więcej…

Dziękuję Wam Kret i Krzysiu z całego serca.

Iza