Krecie…, Kreciku…!

„Krecie”, „Kreciku” – tak większość przyjaciół i znajomych przeważnie zwracała się do Marcina. Skąd wzięło się to sympatyczne przezwisko?

Otóż Marcin począwszy od 2 klasy szkoły podstawowej regularnie każdego roku wyjeżdżał na wakacjach na jakąś kolonię lub obóz. Pojechał również po skończeniu gimnazjum. Wiedział już wtedy, że dostał się do najlepszej szkoły średniej w Krośnie, do Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika, który w Krośnie powszechnie w młodzieżowym żargonie zwany jest po prostu „Kopcem” (częściowo pewnie dlatego, że trochę stanowi to skróconą „wersję” Kopernika, a częściowo dlatego, że wymagania w szkole są dość wysokie, więc trzeba się trochę pouczyć czyli „ryć”). Stąd już blisko było do skojarzenia Marcina z krecikiem. I począwszy od tego obozu Marcin nazywany był Kretem, a ponieważ jeden z kolegów będących na tym obozie był później z Marcinem w tej samej klasie, to przezwisko przeniosło się do szkoły, a poprzez klasowych przyjaciół, z którymi później mieszkał na studiach przeniosło się do środowiska krakowskiego.

W rzeczywistości typem „ryjącego” kujona Marcin nigdy nie był (po prostu w nauce bardzo pomocne były jego duże zdolności), ale bardzo lubił to przezwisko i dla wielu pozostał po prostu Kretem. A ponieważ miał kiepski wzrok, sam czasem żartował, że Kret jak najbardziej do niego pasuje. Wiemy, że niektórzy przyjaciele mówili mu po imieniu tylko wtedy, gdy byli na niego o coś źli.

A dla nas – rodziców, brata?  Dla nas Marcin na zawsze pozostanie po prostu naszym kochanym Marcinem …

Tato

  1. Cały czas myślałem, że ksywa „Kret” wzięła się z czasów krakowskich, chodzenia po jaskiniach etc. Bardzo ładna historia. Prosimy o więcej!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *